W Czachach bez polevki ani rusz. Kiedy po raz pierwszy uraczyłam mojego męża polskimi flakami widziałam, że chyba nie na to liczył. I tak temat flaczków został tematem tabu. Jednak kiedy zostałam poczęstowana dršťková polévku u mojego przyjaciela Zdenka (imiennika mojego męża) zrozumiałam dlaczego nie poprosił już nigdy o polskie flaczki.
W Ostavie u Vierki i Zdenka spędzaliśmy święta wielkanocne i podczas takiego pobytu u nich byłam uczestnikiem całej ceremonii ich gotowania a przy gotowaniu poruszaliśmy ze Zdenkiem sporo tematów dotyczących nie tylko tajników kuchni. Nasze poglądy w różnych kwestiach znacznie się różniły ale dzięki tym dyskusjom nabrałam wprawy w czeskiej mowie, bo jakoś mój osobisty Zdenek uczył się polskiego i nie kwapił się do rozmowy ze mną po czesku. I tym sposobem zdobyłam recepturę na dršťkovu i nauczyłam się czeskiego ;)
Składniki na 4 porcje:0,5 kg sprawionych flaków wołowych
1,5 l wody
1 cebula
1-2 łyżki smalcu
5 czubatych łyżek mąki
1 kostka rosołowa
1 czubata łyżka papryki słodkiej
2 łyżeczki majeranku
2 ząbki czosnku
sól, pieprz do smaku
Sposób wykonania:Flaki należy kilkakrotnie gotować od zimnej wody do momentu kiedy nie będzie unosił się w powietrzu niemiły zapach.Do ostatniego gotowania dodajemy łyżeczkę soli. Następnie kroimy flaki w paseczki.Cebulę kroimy w kostkę podsmażamy na smalcu do zeszklenia następnie dodajemy mąkę, mieszamy i dodajemy paprykę następnie wlewamy wodę i dość energicznie mieszamy aby nie doszło do powstania grudek. Dodajemy flaki, kostkę rosołową, majeranek i doprawiamy do smaku czosnkiem, solą i pieprzem. Zagotowujemy i mamy gotową polevkę.
Smacznego :)
Podczas gotowania słuchałam Lenki Filipovej, której płyty mam jeszcze na winylu a które dostałam w prezencie od Vierki i Zdenka.
11 komentarzy:
jaka piękna kształtna miska (:
Witaj Kachna!
Flaczki uwielbiam...i tak patrzę, że one podobne do naszych polskich:-) Poozdrawiam!
Lubie flaczki a juz podane w takiej ślicznej miseczce, to zjadłabym na pewno:)
Ps. czy Twój mąż przegląda Twojego bloga, kiedy tak tuła się po świecie? Bo jeśli tak, to musi teraz bardzo cierpieć:)
No miseczka zaiste cudowna :) Ja za flakami to tak średnio, owszem zjem, ale bez fajerwerków, no chyba że drobiowe, albo może jeszcze nie trafiłam na naprawdę dobre flaczki :)
Szczerze mówiąc nie lubię flaczków (już przez sama nazwę :)), ale ta czeska miska flaczków wygląda całkiem całkiem ;)!
Oj tak! Kiedyś jadało się flaczki i nawet smakowały ;))
Przecudnej urody ten talerz, jakbys kiedyś chciała go wyrzucać, to nie wyrzucaj tylko... ;)))
pozdrówka!
Uwielbiam falczki mojej babci,ale te twoje też się świetnie prezentują!:)
Pozdrawiam
Ps: Zapraszam do mnie na muffinki:)
www.waniliowachmurka.blox.pl
gdzie sie dzisiaj nie zajrzy to wszedzie czeskie potrawy. Ja jestem na urlopie wiec nie wiem czy jak wroce do domu to starczy mi czasu zeby sie dolaczyc do zabawy.
Kasiu uwielbiam flaczki. Ale nigdy, nigdy nie zjem ich w restauracji, tylko wydanie domowe. Twoje kuszą niemiłosiernie!!! Poproszę miseczkę tej poleveczki :)
Kasiu,kiedy nowy wpis? czekam i czekam:)!
Ps:Po raz kolejny muffiny u mnie na blogu i po raz kolejny ciebie zaproszę:)
pamiętam jak za dziecia lubiłam bardzo flaki, ale się wstydziłam do tego rpzyznać bo w końcu to "taka obrzydliwa zupa" ;)
mi tam smakowała :)
Prześlij komentarz